Dzień dobry.
Komentarze: 1
Dzień dobry, Może popełniam nadużycie, ale z różnych względow postanowiłam przenieść istniejącego już bloga tutaj i sukcesywnie przenosic notki...
Będzie o miłości, o radości i o bólu... Historia chyba niecodzienna….
Ale to może ja przypisuję .jej walor niezwykłości? Może tylko mnie wydaje się jakimś cudownym zrządzeniem losu, metafizyką., szczęśliwym zbiegiem okoliczności.?
Może to po prostu banał, zwykły przypadek ?
Chciałabym to wszystko opowiedzieć i nie popaść przy tym w egzaltację. I tak będę pewnie
balansować na pograniczu grafomanii..
Nie wiem, co On napisze. Jedyne, co wspólnie ustaliliśmy to, że będziemy pisać…
Mam w związku z tym naszym pisaniem mnóstwo obaw… To, o czym chcę pisać jest
w dużej mierze już historią, a trudno rekonstruuje się po prawie dwóch latach coś, do czego
nie przywiązywało się na początku wagi…
Poza tym pikanterii dodaje fakt, że ta miłość to owoc zakazany… Może dlatego tak smakuje?
Mamy tyle samo lat, prawie tyle samo, bo ja jestem starsza…Urodził się w drugiej połowie
roku, ja w pierwszej .Można więc rzec: jestem trendy: ;-)
Jesteśmy więc czterdziestoletni… Ale jeszcze nie szpetni;-), a już niegłupi, choć może zgłupiałam na Jego punkcie…Bo obudził we mnie wszystko: chęć życia, radość, czułość
i tkliwość, a przede wszystkim dziką namiętność..
Blogowanie stało się moda…wśród młodzieży. Co my tu właściwie robimy?
Spotkaliśmy się na jednym z czatów, więc całkiem banalnie. Ludzie, przychodząc na czat,
mając jakieś oczekiwania. Szukają przyjaciół, rozmowy, rozrywki, zabawy, flirtu.
Ci, którzy szukają miłości, partnerów, są w tym dość nachalni…Widoczni na pierwszy rzut
oka… Mizdrzą się. Kobiety bywają, a właściwie są, bardzo agresywne, mężczyznom często brak dystansu, poczucia humoru na własny temat…
Do dziś się zastanawiam, jak to mogło się zdarzyć, że spotkaliśmy się w tym tłumie…
Jak to się stało, że właściwie od samego początku lubiliśmy (chyba) ze sobą rozmawiać.
On, zresztą nie tylko On, bawił mnie najpierw do łez w te smutne, ponure listopadowe wieczory. Potem zaczęliśmy rozmawiać równocześnie na tlenie.
Tam pokazał swoje drugie „oblicze”… Tam zaczął mnie wzruszać, wzbudził jakaś dziwną tkliwość, troskę…
Twierdzi, że mnie nie uwodził. Ale uwiódł. Słowami. Bo w Internecie uwodzi się słowami.
Nie byłam, w końcu stara wyga, podatna na słowa… innych. Zresztą i o Nim sądziłam, ze mnie po prostu „ładuje”.
Przesłaliśmy sobie nasze zdjęcia i do dziś mam wrażenie, że myśli, iż powalił mnie na kolana
swoim wyglądem ;-) Mimo wszelkich zalet jest chyba próżny jak każdy facet;-)
Notka z 31.7.03
Dodaj komentarz