lis 24 2003

Wspomnienia sklerotyczki


Komentarze: 0
Też w końcu przesłałam mu moje zdjęcie… zbiorowe :-) ze spotkania znajomych z innego czata w jednym z pubów. Na tym nowym (Jego) czacie raczej nie rozmawiało się prywatnie, więc zaczepił mnie na main, która to ja, bo właściwie prawie wszystkie brzydkie…
Wcale się nie przyznał wówczas, ze już wie, jak wyglądam. Śmiałam się głośno, kiedy po "identyfikacji" orzekł, że mogę ewentualnie pokazać się u jego boku. Żartowaliśmy.
Bardzo lubiłam Jego dowcipne riposty. Ma to, co określa się słowem Schlagferitigkeit.
Kiedy otworzył mi okienko priv i powiedział, że jestem piękna, natychmiast pomyślałam, ze to kolejny dowcip i jak najszybciej chciałam zakończyć tę rozmowę… Tym bardziej, że na ogólnym rozprawiano, że "privić" mam sobie gdzie indziej. To ja byłam przecież nowa na tym czacie.. W ogóle byłam "świeża" w porównaniu z Jego netowym stażem. "Ircył", znał się na różnych komputerowo-netowych sprawach. Ja byłam lamerką…:-)
Zawsze kiedy przychodził, całe towarzystwo na czacie ożywiało się.
Na tlenie mówił o sobie niewiele. Chyba po miesiącu dowiedziałam się, jak ma na imię.
Ja też nie chciałam się specjalnie zwierzać. Rozmawialiśmy o muzyce, której słuchamy, o książkach, które lubimy, o filmach i o malarstwie, którym się interesuje. Trochę o rodzinie. Opowiadał o dzieciach, nigdy zaś o żonie…Kiedyś powiedział krótko, ze nie ma żony i szybko zmienił temat. Nie jestem wścibska, więc nie drążyłam. Mówił o swoich dzieciach z miłoscią i czulością, opowiadał,jak je wychowuje i jak się nimi zajmuje. Pomyślałam wtedy ze jest wspaniałym ojcem. Oczywiście, jak to w sieci bywa, mógł to być fałszywy wizerunek Osoby, który moja wyobraźnia sobie wytworzyła na zasadzie wishful thinking...
Rozmawialiśmy o wykształceniu i byłam zaskoczona, kiedy powiedział mi "Wiesz, ja jestem prosty chłop. Dla mnie, co białe, jest białe, a co czarne, czarne", bo podczas naszych rozmów nie czułam się ani lepsza, ani tym bardziej mądrzejsza. Często mówiliśmy to samo, komentując różne zdarzenia.
W okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem chyba zaczełam mu bardziej ufać. Oczywiście wcale nie tak do końca... Pod koniec grudnia wzruszył mnie, ponieważ zadał sobie trud i sam wytropił mnie w sieci na podstwie kilku danych.
Nie znał mojego nazwiska, znał tylko parę faktów... i dotarł do mnie.
A w międzyczasie, w trakcie tych naszych netowych pogawędek, powtarzał, że jedyną kobietą, którą kochał i kocha ciągle jest Jego Żona.
Jego obraz stawał się coraz pełniejszy. Poza pracą zawodową i domem zajmował się też wolontariatem.
Kiedys przypomniałam mu powiedzonko : "Nie ten cham, co ze wsi..." w kontekscie kolejnej rozmowy o dyplomach i zaszczytach. Mój mąż ma dwa fakultety...
Szarpane są te moje wspomnienia, ale czegóż tu wymagać od sklerotycznej raszpli? ;-)


Notka powstała 4.8.2003

straszny_dwor : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz